Forum Polne Drogi Strona Główna Polne Drogi
Wagabundowe forum dla trampów, obieżyświatów i włóczykijów. "Nie ważne czym, ważne z kim"
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koliberkiem do Hiszpani i spowrotem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Polne Drogi Strona Główna -> Nasze wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Flar
Administrator


Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:53, 11 Cze 2012    Temat postu:

Świnki jesteście - u nas brzydko, na wypady nie ma kasy a Wy mi takie obrazy pokazujecie Jezyk





Toż to zerżnięte żywcem z naszych jelonków !!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cejot



Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 824
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Strzeniówka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:26, 11 Cze 2012    Temat postu:

Nooo, dlatego zdjęcie zrobiłem Mruga. Ale zobacz jakie to badziewie.... (jak mawia król Julian) w porównaniu z takim JJem Mruga Hyhy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaqb



Dołączył: 14 Paź 2011
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piaseczno
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:20, 11 Cze 2012    Temat postu:

Nieroztropnieście uczynili Cejoty, w Hiszpanii można się zakochać! Mruga I potem worek dutków trzeba ugłaskanej Unii zostawiać w drodze na spotkanie z ukochaną Smutny
Btw mnie kawałek Hiszpani - Andaluzja, kojarzy się z kresami Najjaśniejszej. I ciągle nie wiem jak to zrobić/zarobić? by móc być tu i tam na zmianę.

To kiedy następny raz jedziecie odwiedzić krainę Don Kichot'a? Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cejot



Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 824
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Strzeniówka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 6:39, 12 Cze 2012    Temat postu:

Wiesz co nie za prędko bo jak sam zauważyłeś trochę kasy musieliśmy na biedną Unię przeznaczyć i to już nie będzie w tym roku ale co przyszły rok przyniesie ... kto to wie ... przewala oczami
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luca



Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Okolice Kielc
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:02, 20 Cze 2012    Temat postu:

cejot napisał:
Nooo, dlatego zdjęcie zrobiłem Mruga. Ale zobacz jakie to badziewie.... (jak mawia król Julian) w porównaniu z takim JJem Mruga Hyhy

He he, tylko, że JJ, był właśnie wzorowany na tym japońskim badziewiu. Chińczyki trochę namieszali i zrobili mixa, konstrukcja nosna od Suzuki, a silnik od Hondy i mamy JJ-ta Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Flar
Administrator


Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:45, 20 Cze 2012    Temat postu:

Chińczycy po prostu odrzucili to co nieudane i zrobili twór doskonały Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luca



Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Okolice Kielc
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 7:09, 21 Cze 2012    Temat postu:

Flar napisał:
.... i zrobili twór doskonały Wesoly

Coś w tym musi być, bo mój JJ, właśnie bezawaryjnie nawalcował 55tyś. Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Flar
Administrator


Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 264
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:36, 21 Cze 2012    Temat postu:

No pięknie - mnie dopiero dyszka stuknela
Powrót do góry
Zobacz profil autora
unkhas



Dołączył: 19 Kwi 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 13:52, 21 Cze 2012    Temat postu: super

krótka i zwięzła odpowiedź na potrze by statystyki
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cejot



Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 824
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Strzeniówka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:02, 21 Cze 2012    Temat postu:

Ale może wypowiadałbyś się bardziej z sensem Artur - wystarczyło po prostu wszystkich przywitać i już Jezyk
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cejotka



Dołączył: 03 Paź 2011
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Strzeniówka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:07, 21 Cze 2012    Temat postu:

No dobra, jak rany, ile można się zbierać do pisania Wstyd Mruga Ale już nadrabiam Wesoly
Wróciliśmy z Madrytu i padliśmy jak muchy, cały dzień łażenia jednak nas zmęczył. Kolejny dzień to wyprawa do Avila - miejsca, gdzie żyła jedna z największych świętych KK czyli Św Teresa Wielka. Paweł miał nad nami litość i wieczorem do północy wgrywali z Czarkiem mapę GPS do telefonu cobyśmy się nie zgubili po drodze. Oprócz Avila w planach jest grób Franco i El Escorial - klasztor gdzie pochowani są królowie hiszpańscy.
Rano po śniadaniu zapakowaliśmy sie do koliberka i w drogę. Rzecz jasna wśród gór Wesoly
Na pierwszy ogień idzie grób Franco. Mieści się on w Valle de los Caidos czyli w Dolinie Poległych. Jak sama nazwa wskazuje w otoczeniu gór znajduje się niezwykły kościół - jest to bazylika wykuta wewnątrz w skale - wyjątkowo ponure miejsce. Z drogi skręcamy w zatoczkę, gdzie wita nas duża brama:

Wjazd bezpłatny, zresztą zwiedzanie bazyliki również. Jedziemy uroczą alejką wśród drzew - wszędzie wokoło las sosnowy.

W oddali rzecz jasna góry i to wcale nie małe. To Sierra de Guadarrama:


Dojeżdżamy na miejsce i idziemy zwiedzać bazylikę. Hm, robi kolosalne wrażenie i to w dosłownym tego słowa znaczeniu Mruga

Ten krzyż jest widoczny z bardzo daleka. Już z obwodnicy Madrytu go widzieliśmy. We wnętrzu nie można robić zdjęć, a szkoda, bo to jest wybitnie ponure miejsce i warto tam pojechać by zobaczyć jak to wygląda. To miejsce zostało wybudowane przy sporym udziale więźniów politycznych - za rok pracy przy budowie tego mauzoleum darowano 10 lat więzienia. Kościół faktycznie wykuty jest we wnętrzu góry, jest w kształcie takiego długiego tunelu - bardzo szerokiego i bardzo wysokiego. Na ścianach powieszono wielkie kinkiety w kształcie płonących pochodni, tuż pod sklepieniem ustawiono rzeźby aniołów - potężnych, groźnych z mieczami i ogromnymi skrzydłami. Towarzyszą nam też zakapturzone posągi mężczyzn. Wrażenie piorunujące!


Jedyne jaśniejsze miejsce to kopuła nad ołtarzem z piękna mozaiką:

To maleńkie okienko widoczne po lewej stronie oświetla płytę nagrobną Franco...
Jeszcze zdjęcie ołtarza:

Powiem tak: warto było pojechać i zobaczyć. Każdemu polecam, bo to jest coś niespotykanego, porażającego swoim ogromem i jednocześnie taką surowością i zimnem. Ale już niekoniecznie chciałabym tam wrócić.
Po wyjściu z bazyliki panowie poszli jeszcze zwiedzać otaczający park. W tymże parku napotkali mrówki giganty:

Jeszcze kilka zdjęć i ruszamy dalej do El Escorial.



Teraz kolej na El Escorial, czyli klasztor gdzie pochowani są królowie hiszpańscy. Kolejne monumentalne miejsce, zupełnie w innym stylu niż zwiedzana chwilę wcześniej bazylika, choć także porażająca swoim ogromem.

Trafienie do wejścia okazało się być nie lada zagadką. Poszliśmy przez park. Przepiękne ogrody z labiryntami równo przystrzyżonych krzewów, pergolami, murkami, furtkami - bajkowe miejsce.




Niestety kiedy obeszliśmy tę ogromną budowlę do połowy okazało się, że furtka prowadząca do wejścia do wnętrza jest zamknięta Zdziwiony czyli wędrujemy znów przez park po to by oblecieć budowlę z drugiej strony ulicą. Zdegustowany Wreszcie trafiamy do wejścia i tu kolejna niespodzianka: żeby kupić bilety trzeba gnać jeszcze kolejny kawał drogi, bo kasa jest przy kolejnym skrzydle. Zdegustowany W sumie to dobrze się stało, że tak wyszło, bo to nas ciut otrzeźwiło i spojrzeliśmy na zegarki. Była 3 po południu a przed nami droga do Avila i jeszcze powrót, a to wcale nie jest takie proste, bo całą drogę mają nam towarzyszyć góry i to wcale nie takie malutkie w dodatku w wyższych partiach leżał śnieg a my mieliśmy opony letnie przewala oczami . Szybka narada i decyzja, że nie zwiedzamy wnętrz, zostawiamy tę atrakcję na kiedy indziej (no przecież wrócimy do Hiszpanii, nie?) i idziemy do samochodu. Przy samochodzie krótka przerwa na owoce. Paweł zapakował nam na drogę pomarańcze, kiwi i picie. Pomarańcze to jest oddzielny rozdział tego wyjazdu - były niesamowicie słodkie i soczyste - nigdy wcześniej takich nie jadłam!

No dobra - kurs na Avila! Droga wiedzie nas po serpentynach, najpierw z mozołem wspinamy się pod górę po to by za chwilę zjeżdżać w dół i potem znów pod górę i znowu na dół. Ale widoki niezapomniane!




Docieramy na miejsce. Miasto położone jest stosunkowo wysoko w górach, jego centrum stanowi Stare Miasto otoczone w pełni zachowanymi murami obronnymi. Znajdujemy miejsce dla naszego Koliberka i ruszamy na zwiedzanie.


Po drodze mijamy sklepiki z pamiątkami, gdzie królują hiszpańskie suszone szynki z nogą:

Docieramy do bram Starego Miasta i zaczynamy wędrówkę po wąskich uliczkach:



Powoli wkrada się w naszą wycieczkę nerwowość. Dzieciaki i ja jesteśmy coraz bardziej głodni, a tu znów niespodzianka: teraz jest sjesta i sorry, ale nie dostaniemy nic do jedzenia, knajpy są zamknięte i teraz to my możemy sobie zrobić popas na trawniku, bo znalezienie otwartej knajpy graniczy z cudem. Żeby było ciekawiej zerwał się lodowaty wiatr, więc zwiedzanie robi się już w ogóle niekomfortowe. Na szczęście Czarek jak przystało na rasowego mężczyznę znajduje dla swojego stada pożywienie. Co prawda szybki przegląd menu ujawnia, że to będzie dość droga impreza, ale czego się nie robi dla głodnych dzieci i rozwścieczonej ich matki Wesoly Tu trzeba jeszcze dodać, że Paweł ostrzegał nas, że w Hiszpanii po 15.00 obiadu raczej nie zjemy. Hm, no to się przekonaliśmy, że jest to szczera prawda. Konsumujemy obiad i podejmujemy decyzję, że na dziś wystarczy, wracamy do domu. Droga znów wiedzie po dzikich serpentynach, ostrych podjazdach i takich samych zjazdach, wszędzie ostrzeżenia żeby hamować silnikiem... Ale jest pięknie! Docieramy do domu po 20.00. Powoli trzeba myśleć o wyjeździe Zalamany A tak było nam dobrze!
Następnego dnia z samego rana na rynku ruch niesamowity. Okazuje się, że to dzień odpustu, więc rozstawiają się stragany z przeróżnym towarem. Prosimy Pawła o wycieczkę do sklepu na zakupy wszak z każdej wyprawy należy przywieźć łupy Mruga
Po śniadaniu ruszamy na podbój miejscowego supermarketu.

Koszyk zapełnia się w szybkim tempie: oliwa z oliwek - baniak 5 litrów, wina, oliwki, wędliny,sery, kawa, kakao - hm, wojna idzie? Mruga No nie wojna, ale jest cała lista tych, których chcemy obdarować prezentami przewala oczami W końcu docieramy do kasy, jeszcze załadunek do samochodu i w drogę powrotną. Na rynku Talamanki trwa w najlepsze szaleństwo straganowe:

Chwila kontemplacji świecidełek, słodyczy, butów, ciuchów, oliwek w różnych zalewach (rewelacja!) i idziemy do domu. No przecież my musimy jednak wyjechać dzisiaj, bo przed nami 3000 km do Polski. Paweł zaprasza nas jeszcze na własnej roboty obiad: specjalność szefa kuchni: stek wołowy. Mmmmm, palce lizać - tego smaku nie da się szybko zapomnieć, mięso mięciutkie średnio wysmażone, do tego oliwki REWELACJA! Dzieciaki wcinały aż im się uszy trzęsły, mu z resztą też. No, ale po obiedzie niestety czas wyjeżdżać. Pakujemy się do naszego autka, jeszcze ostatnie zdjęcia koło Pawłowego garażu, błogosławieństwo na drogę i ruszamy Zalamany Zalamany

Wyposażeni w mapę GPS w telefonie w Hiszpanii skutecznie omijamy płatne autostrady Wesoly Niestety we Francji już tak fajnie nie będzie. No, ale póki co jedziemy przez Hiszpanię, oczywiście góry, tunele i mosty:
http://www.youtube.com/watch?v=z8qEdUCv1ZA&feature=youtu.be
Cały czas towarzyszy nam deszcz, różna jest tylko jego intensywność. W sumie to dobrze, że pada, bo nie praży słońce, więc nie umęczymy się za bardzo. Zbliża się zmierzch, dodatkowo leje jak z cebra, jedziemy po serpentynach i na dokładkę zaczyna się burza. Hm, każde oddzielnie jest ok, ale w kupie razem to powoli zaczyna być za dużo jak na moje nerwy Mruga Postanawiamy zatrzymać się na krótką przerwę, Czarek rozkłada dzieciakom siedzenia do spania i ruszamy w kierunku granicy francuskiej:

Ciemną nocą my tez już mamy dość na dziś jazdy i zatrzymujemy się na nocleg:

Rano śniadanie i w drogę:


Jak widać pobudka jeszcze nie nastąpiła mimo iż teoretycznie oczy mam otwarte Mruga
Jedziemy dalej, przed nami Francja z ulubioną naszą roślinką czyli rzepakiem Wesoly No nic, jesteśmy nastawieni psychicznie, więc może pójdzie łatwiej.
Po drodze obiadek, dzieciaki radosne:

Jedziemy dalej aż tu nagle gdzieś niedaleko Orleanu samochód dostał czkawki, a Cejot zaklął szpetnie. Cóż się stało? Samochód się psuje? Nieee, spokojnie Mruga Otóż okazuje się, że 30 km wcześniej przejeżdżając obok stacji benzynowej wąż w kieszeni mojego męża bardzo głośno syczał, że tu benzyna jest za droga, na następnej stacji będzie tańsza. Niestety następna stacja według drogowskazów miała być za 50 km. No i nasz samochodzik 20 km przed celem wyraźnie dał do zrozumienia, że na powietrze nie jeździ Zdegustowany .Cóż było robić? Zjechaliśmy na pobocze, Cejot wyciągnął telefon i ubezpieczenie i dzwoni po ratunek. W PZU miła pani oczywiście przyjęła zgłoszenie i pyta gdzie stoimy. Hm, we Francji pod Orleanem przewala oczami No i pani stwierdziła, że w takim razie musi sprawdzić czy my aby na pewno mamy tę opcję wykupioną, że w całej Europie mają nam pomóc. No oczywiście, że mamy wykupione takie właśnie ubezpieczenie, wszak kupowaliśmy je tuż przed wyjazdem i właśnie głównie w celu spokoju, że w razie czego będziemy mogli liczyć na pomoc. Dane sprawdzone, wszystko się zgadza, więc pani przełączy do pana, który zorganizuje pomoc. Pan bardzo uprzejmie przepytał nas z tego ile potrzebujemy benzyny, jakiej, jaki samochód i obiecał, że w ciągu godziny przyjedzie pomoc. Ok, stoimy i czekamy, deszcz leje. Po godzinie pojawił się wielki samochód pomocy drogowej. Wysiadł przemiły młody człowiek,Czarek też wysiadł i okazuje się, że pan ni w ząb po angielsku. No, ale adrenalina i stres w moim mężu wyzwoliły niesamowite pokłady zdolności językowych, więc rozumiał wszystko co pan mówił po francusku Wesoly Pan stwierdził, że co prawda ma benzynę, ale on proponuje, że zapakuje autko na lawetę,nas do kabiny i pojedziemy na stację. No pewnie, że to dobry pomysł! załadowaliśmy się do kabiny i tu czekał na Czarka kolejny stres: otóż, ów młody człowiek wsiadł za kierownicę koliberka!!! Zdziwiony Ustawił sobie samochód tak, żeby było mu wygodnie go załadować, a potem wciągnął go na lawetę.
Wewnątrz w samochodzie:


Koliberek gotowy do drogi:

Jedziemy na stację benzynową. Okazuje się, że wyjeżdżamy poza autostradę. Po chwili lądujemy na stacji Auchan, gdzie benzyna w przeliczeniu na złotówki jest równo 1 zł tańsza na litrze od tej na autostradzie. Pan z pomocy drogowej podjechał na stację, wysadził nas z samochodu,a sam zajął się zdejmowaniem koliberka z lawety:
http://www.youtube.com/watch?v=De-GBy-q9Os&feature=youtu.be
Po chwili Czarek już tankował samochód. Jeszcze tylko formalności, pan spisał sobie numer naszej polisy, dane właścicieli itd i mogliśmy wracać na drogę. Na koniec jeszcze wyjaśnił jak wrócić na autostradę i dziękujemy - do widzenia. Jedziemy już w kierunku autostrady gdy Cejot stwierdza: "Panie Jezu, ja bardzo Ci dziękuję za pomoc i Twoją opiekę, ale proszę Cię następnym razem nie bierz tak dosłownie moich próśb o tańszą benzynę" Hm, jak widać Pan Bóg ma poczucie humoru Wesoly No dobra, straciliśmy sporo czasu, bo prawie 2 godziny, więc jedziemy dalej ile wlezie z nadzieją dotarcia do granicy niemieckiej. Niestety jakieś 150 km od Metz mamy już tak serdecznie dość, że zatrzymujemy się na nocleg. Następnego dnia rano sytuacja w samochodzie wygląda tak Mruga

Poranek i Koliberek w stanie uśpienia:

Nie jemy już śniadania we Francji tylko prujemy do Niemiec. Jakoś dżemik i rogalik na śniadanie nam nie przypadły do gustu, chcemy solidny niemiecki posiłek Wesoly
Jedziemy dalej, już coraz bliżej, coraz mniej mamy do pokonania kilometrów. Na dodatek wreszcie wszystko rozumiemy! HURA!!! Na niemieckiej autostradzie, z górki i z wiatrem było tak:

W okolicach Drezna na stacji benzynowej odkrywamy rewelacyjne zabawki: Dziadka Piaskowego, resoraki w postaci Volkswagena "Ogórka", trabanta, garbusa. Stoi też oryginalny trabancik obsiany maskotkami:

Coraz częściej słyszymy polski język,niezawodny znak, że już blisko do domu. Około 20.30 meldujemy się w Zgorzelcu. POLSKA!!! HURA!!!
Teraz zostało nam już jedyne 330 km do Nocka. Eeee, co to jest 300 km? Phi Mruga wycieczka Mruga Jedziemy, a we mnie lęgnie się podejrzenie graniczące z pewnością, że co prawda Europę przejechaliśmy wzdłuż i się nie zgubiliśmy, ale na Śląsku i w Zagłębiu to my się zgubimy na pewno. No nic, Duchu Św pomóż! Atlas Polski zagrzebany jest gdzieś z tyłu samochodu, deszcz pada, ciemno a ja mam do dyspozycji Atlas Europy i wskazówki Nocka jak do niego dojechać. Wskazówki były takie: jedziecie A1 i musicie zjechać na S1 i potem drugim zjazdem na Sosnowiec. Nic to jedziemy. Zjechaliśmy na S1 i mamy zjazd na Sosnowiec. Wjeżdżamy na rondo a tam w jedną stronę Sosnowiec - Centrum, w drugą Mysłowice - Centrum a prosto jeszcze coś. Jak ja to zobaczyłam to wpadłam w panikę, bo świadomość wjechania do Sosnowca do jego centrum dla mnie oznaczała jazdę przez najbliższy tydzień pomiędzy Sosnowcem, Będzinem, Mysłowicami, Dąbrową Górniczą i cholera wie jeszcze czym Mruga Jeździmy więc w kółko po rondzie, dzieci śpią, a małżeńska kłótnia wre w najlepsze Mruga W końcu ustaliliśmy,że wyjeżdżamy z powrotem na S1 i jedziemy dalej. Oczywiście kłótnia trwa nadal, a jakże. Mijamy tabliczkę z informacją, że do Częstochowy mamy 79 km, a do Warszawy 290. Cejot jest bliski szału, stwierdza, że przejechaliśmy na pewno ten zjazd, na którym mieliśmy zjechać do Nocka... Coraz częściej Czarek przebąkuje coś o jeździe bezpośrednio do domu. Jedynie groźba skopania tyłka przez Nocka gdybyśmy się u niego nie pojawili powstrzymuje go przed zmianą planów Mruga Nagle widzimy kolejny kierunek na Sosnowiec, więc zjeżdżamy. Generalnie wokoło krzaki i jakieś zardzewiałe reklamy i nic więcej. Cejot wrzeszczy żebym zadzwoniła do Nocka i spytała o dalszą drogę. I co ja mam mu powiedzieć do cholery? Nocuś jesteśmy w krzakach, znajdź nas! Powoli zbliża się północ, mamy za sobą 1400 km i jak widać serdecznie dość wszystkiego Nagle spływa na mnie olśnienie! " Zaraz, podjedź kawałek w lewo, tam do zakrętu" Cejot jedzie, bo co ma do stracenia Mruga i oczywiście po chwili drze się na nowo: "K...wa jeszcze tory tramwajowe tu są, szkoda,że zasieków nie zrobią!" Te tory ucieszyły mnie wręcz dziko, bo jeśli za 200m będzie pętla tramwajowa to ja wiem gdzie jestem!!! Oczywiście była pętla, a my wjechaliśmy do Kazimierza Górniczego!!! Stamtąd to już rzut kamieniem do Nocka! Duchu Św - dzięki!!! To niesamowite, nie zabłądziliśmy, nie tułaliśmy się przez kolejne kilka dni po uliczkach Sosnowca, trafiliśmy bez pudła!!! Okazuje się, że jazda na Ducha Św jest doskonałą metodą! No dobra, mamy północ kiedy lądujemy przed furtką Nocusia. Po chwili już się witamy, radocha nieziemska Wesoly
Następnego dnia śniadanko:

Jak widać Jarek radzi sobie w kuchni rewelacyjnie! Szykuje nie tylko śniadanie, ale też obiad Zdziwiony a my idziemy na Mszę Św do kościoła. Po obiedzie wsiadamy do autka.



Dziś to już spacerek: 270 km do domu, mamy na to jakieś 6 godzin, więc nawet tyłem damy radę Mruga
Powiem tak: przygoda niesamowita, nauczyliśmy się masę rzeczy, cała ta podróż była sporym przeżyciem, spotkanie z Pawłem radością i czasem ładowania akumulatorów jego troską i niesamowitą chęcią ugoszczenia nas. Był to dla nas też czas odkrywania Bożej opieki nad nami. Było pięknie! Ja chcę jeszcze raz!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jaqb



Dołączył: 14 Paź 2011
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piaseczno
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 7:46, 22 Cze 2012    Temat postu:

Cejotka, obawiam się że na "jeszcze raz" możecie nie skończyć Wesoly Czego serdecznie Wam życzę Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cejotka



Dołączył: 03 Paź 2011
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Strzeniówka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:36, 22 Cze 2012    Temat postu:

Wesoly Też mam na to nadzieję Wesoly Co prawda Cejot w naszej rodzinie jest dyrektorem finansowym i może nie wyrazić zgody na taką pozycję w budżecie, ale... przewala oczami
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cejot



Dołączył: 29 Wrz 2011
Posty: 824
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Strzeniówka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:15, 22 Cze 2012    Temat postu:

Super opis Kasiu!!! Padam Padam Padam Padam Padam Padam
Udało ci się to zrelacjonować i jeszcze wszystko pamiętałaś - na prawdę wielki szacun bo mnie by się chyba nie chciało... przewala oczami Będzie co wspominać w długie zimowe i mroźne wieczory.... Ok!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luca



Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Okolice Kielc
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:11, 22 Cze 2012    Temat postu:

No to fajną rodzinną wyprawę mieliście i z przygodami Wesoly

A jak tam w tej Hiszpanii z katolikami jest, bo tyle wspaniałych kościołów z historią, to powinny być tłumy wiernych, a nie tylko zwiedzających. No i jak to jest z wiernymi na parafii u wszego znajomego księdza?

Z drugiej beczki, to jak się Koliberek spisywał i czy z kontrolką oleju nie było więcej problemów? Nie żłopał nadmiernie po drodze? No i jaki olej konkretnie mu wlaliscie, że dał radę?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Polne Drogi Strona Główna -> Nasze wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin